- Lucy! Hej, Lucy!
Dziewczyna przetarła dłonią powieki i powoli zaczęła unosić je ku górze. Poranne słońce oślepiło ją, więc zmrużyła oczy i zakryła je kołdrą. Znów odezwał się głos, tym razem z mniejszej odległości:
- Ej, śpiochu, wstawaj! Czeka nas zadanie, pamiętasz?!
Lucy obróciła się niecierpliwie w stronę głosu z miną mówiącą: "zabiję cię!" i otworzyła oczy. Tuż przed sobą zobaczyła twarz Natsu, który nachylał się nad jej łóżkiem z szerokim uśmiechem. Dziewczyna oblała się rumieńcem i szybko usiadła na łóżku. " Za blisko!" - pomyślała, po czym powtórnie przetarła dłońmi twarz i wyjrzała za okno.
Magnolia budziła się do życia, skąpana w blasku porannego słońca. Woda w rzeczce naprzeciwko szumiała cicho, gdzieniegdzie dało się słyszeć dźwięczny trel ptaków. Uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na przyjaciela. Natsu widząc minę Lucy również uśmiechnął się wesoło.
- Z taką miną jest ci o wiele ładniej - oznajmił, po czym usiadł na kanapie na środku pokoju. - No wyłaź już z tego łóżka, misja czeka i sama się nie zrobi!
Lucy westchnęła i z rezygnacją odrzuciła kołdrę w bok.
- Dzień dobry, Natsu. Skoro już wpraszasz się komuś bladym świtem do pokoju, wypadałoby się chociaż przywitać. Nie sądzisz? - mówiąc to podeszła do szafy z ubraniami.
Dragneel podążył za nią wzrokiem.
- Hej, sama wybrałaś to zadanie, nie moja wina, że musimy zaczynać tak wcześnie - chłopak rozciągnął się na kanapie i obserwował krzątającą się Lucy. - Poza tym, kiedy ostatnio byliśmy na misji? Razem? - zastanowił się. - W sumie, kiedy w ogóle byliśmy na jakiejś misji?
Dziewczyna zastygła z bluzką w dłoni.
- Cóż, to już będzie chyba półtora roku. Szmat czasu...
Zamyśliła się. Przypominała sobie czas, kiedy walczyli z Tartarosem i bałagan w jej życiu, jaki to zdarzenie spowodowało. Po wygranej Natsu zniknął bez śladu razem z Happym i nie dawał znaku życia przez okrągły rok. Gildia została rozwiązana, bez podania przyczyny przez mistrza Makarova. Pomimo płaczów i krzyków, nie zmienił swojej decyzji. Dopiero miesiąc temu Lucy i Natsu, który wrócił ze swej "tułaczki" udało się na nowo reaktywować gildię, odbudować jej budynek i namówić mistrza, by zgodził się objąć na nowo swoje stanowisko. Wszyscy starali się wrócić do porządku dziennego, każdy z ogromną nadzieją i radością w sercu. Wznowiono treningi, drużyny znów wykonywały płatne zadania, które napływały z resztą ogromnymi falami. Pomocne w tym względzie okazały się Sabertooth i Lamia Scale, które, ciesząc się z powrotu wróżek, podzieliły się swoimi zgłoszeniami by wspomóc kolegów. Każdy chodził uśmiechnięty od ucha do ucha, tryskał energią i zapałem do pracy. Każdy... tylko nie Lucy. Oczywiście, była niesamowicie szczęśliwa, że rodzina Fairy Tail znów jest w komplecie, nadal czuła się, jakby to wszystko tylko jej się śniło. Cieszyła się, że Zeref został ostatecznie zgładzony, dzięki czemu przyszłość jej, jej przyjaciół i całego świata rysowały się w kolorowych barwach. Ale w samej Lucy coś się zmieniło. Coś, co powodowało, że jej uśmiech nie był szczery. Działo się tak od dnia, kiedy Natsu i Happy zniknęli bez wieści. Szukała ich wszędzie. Wylała wtedy wiele łez i czuła samotność, jakiej nie doświadczyła nawet po stracie ukochanej matki. I pomimo tego, że oni wrócili i wszystko teoretycznie powinno być dobrze... to wcale nie było. Pozostałości tamtego czasu, czasu bez gildii i jej najbliższych odcisnęły się na jej sercu a samotność wypaliła w nim ogromną dziurę. Tak rozmyślając Lucy zacisnęła pięść, skupiając wzrok na ubraniach trzymanych przez nią w drugiej ręce. Z jej oczu poleciały pojedyncze łzy, które szybko jednak otarła wierzchem dłoni tak, by Natsu tego nie zobaczył. Chłopak jednak swoim bystrym wzrokiem wychwycił zachowanie Lucy. Zrobił zdziwioną i zmartwioną minę.
- Lucy, co się stało? Dlaczego płaczesz? - wstał i podszedł do niej na pewną odległość. Gdy już wyciągał do niej rękę, Lucy szybko odwróciła się do niego z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wszystko w porządku, zdawało ci się coś - rzuciła, po czym pomknęła w stronę łazienki.
Natsu stał przy szafie z ubraniami z ręką wyciągniętą przed siebie, zapatrzony w drzwi łazienki, za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna. Opuścił wolno dłoń i nie spuszczając wzroku z drzwi, powiedział cicho, sam do siebie:
- Nie wytarłaś dokładnie policzka. Widziałem to, Lucy. Dlaczego udajesz?
Wrócił z powrotem na kanapę i czekał, aż blondynka dokończy poranną toaletę. Zniecierpliwiony po piętnastu minutach czekania, uderzając palcami o kolano, krzyknął:
- Hej, Lucy! Zima nas tu zastanie w tym tempie!
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich dziewczyna, ubrana w przylegająca do ciała, prostą, czerwoną bluzkę, czarną spódniczkę do połowy uda i swoje ulubione buty sięgające nieco nad kolano. Lekko wilgotne, długie ("kiedy one zdążyły tak urosnąć?" - zastanowił się Dragneel) blond włosy związała w luźny kucyk z tyłu głowy i przewiązała je czerwoną wstążką, nadając kształt kokardki. Wyglądała uroczo i świeżo, do tego stopnia, że Natsu się uśmiechnął. "Jestem otoczony przez same piękne kobiety" - pomyślał błogo i jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, a oczy zaświeciły niebezpiecznie. Lucy nie zauważyła tego.
- Jestem gotowa. A gdzie Happy? - spytała, dopiero teraz zauważając, że niebieski exceed dziś nie pojawił się wraz ze swoim właścicielem.
- Happy poleciał już na miejsce. Powiedział, że rozejrzy się po okolicy i przyleci, gdy zauważy coś niebezpiecznego. Pomimo tego, że Zerefa już nie ma to po tym świecie wciąż mogą krążyć niedobitki z jego armii. Nie chcę narażać was na kolejne niebezpieczeństwo - powiedział, a jego spojrzenie zrobiło się poważne. Lucy przełknęła ślinę. "Kiedy on się tak zmienił?" - zastanowiła się, po czym pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko. Bitwa z Tartarosem w każdym z nich obudziła coś, czego się wypierali. Strach. Jednak ten strach miał okazać się w przyszłości ich największą bronią.
Natsu oprzytomniał a na jego twarz na powrót zagościł łagodny, wesoły uśmiech, przeznaczony dla przyjaciół.
- Chodźmy już! Czas nas nagli - rzuciła Lucy, po czym złapała swój plecak podróżny i stanęła w drzwiach swojego mieszkania. Patrzyła wyczekująco na Dragneela, który widząc zapał przyjaciółki nabrał niesamowitych chęci i poczuł falę energii zalewającą jego ciało.
- Ale się napaliłem!
~*~
Diiing, koniec.
Możecie już mnie krytykować - czekam na to (masochizm mode-ON).
Jeśli chcecie dalszych części - również dajcie mi znać. Chociaż, nawet, gdyby ktoś tego nie czytał - i tak będę pisała swoje :3
Ja mata, mina!
Witaj :) Przypadkiem natrafiłam na twojego bloga i muszę ci powiedzieć, że pierwszy rozdział wyszedł ci nawet dobrze ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłam w nim kilka błędów oraz powtórzeń. Czasami rozdzielałaś w złym miejscu zdania (przynajmniej ja tak sądzę) A o to przykład:
,,dzięki czemu przyszłość jej, jej przyjaciół i całego świata rysowały się w kolorowych barwach. Ale w samej Lucy coś się zmieniło. " - Powtórzyłaś dwa razy ,,jej" podrząd i ja przed ,,Ale" bym zrobiła przecinek :)
Byś mogła również rozbudowywać wypowiedzi bohaterów oraz opisy np. tego co oni teraz robią.
A co do wyglądu bloga, to jest bardzo fajny i (według mnie) słodki, ale jakbyś chciała bardziej profesjonalny szablon, napisz do mnie a mogę ci go zrobić ;)
Wracając teraz do rozdziału, bardzo mi się spodobał, kocham Nalu, a w twoim opowiadaniu coś czuję, że będzie mi się ten paring jeszcze bardziej podobał ^^ i wiesz co? Fajnie jest czytać opowiadanie, w którym akcja, dzieję się o wiele dalej niż rozdziały, które obecnie wychodzą w mandze :D Chociaż, że to dopiero pierwszy rozdział, to czuję, że to opowiadanie będzie bardzo fajne i bądź pewna, że na pewno będę czytała oraz komentowała twoje wypociny (*^-^*)
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
Nie sądziłam, że jednak przykuję czyjąś uwagę! *.*
UsuńTeraz będę się starać jeszcze bardziej, bo mam dla kogo. Cieszę się, że tu jesteś i za słowa wsparcia oraz zauważone błędy. Popracuję nad nimi ^^
Arigato, i już niedługo kolejny ! :))
Nie powiem zazdroszczę Ci trochę xD Mimo tych drobnych błędów, piszesz tak lekko i słownictwo, którego używasz...po prostu ubóstwiam~!
OdpowiedzUsuńJedyne, co mnie faktycznie tutaj razi, to czcionka bloga. Myślę, że lepiej byłoby ustawić (przynajmniej tekst posta) na taką, która byłaby bardziej czytelna i wyraźna.
No ale to tylko takie tam moje biadolenie, zrobisz jak uważasz ^^
Bądź pewna, że zostanę u Ciebie na stałe kochana ♥
Uwielbiam czytać nowe blogi!
Wstawiaj już rozdział, bo się niecierpliwię >///<
Jak chcesz, to zajrzyj do mnie http://historie-by-berryfox.blogspot.com ;*
Pozdrawiam ~
Przeczytałam sobie pierwszy rozdział tej historii i oczywiście trzymam kciuki za twoją twórczość. Musisz popracować trochę nad językiem, zwłaszcza w kwestii przecinków i powtórzeń, bo one rzuciły mi się w oczy kilka razy, a ja aż takiej wagi do nich nie przywiązuję podczas czytania. Raczej skupiam się na fabule.
OdpowiedzUsuńCo do akcji, to jest lekka, prosta, przyjemna, jak całe Fairy Tail. Zobaczymy, jak to się rozwinie.
Pozdrawiam!
Jatatarata !Czytam to poraz CHYBA 500-setny .I mi się nje nudzi ;-; pisz dalej dalej inne rozdziały bo....Się zesram jak nie przeczytam!Pozdrawiam c:
OdpowiedzUsuń