- CO TU SIĘ DO JASNEJ CHOLERY WYPRAWIA! - wszyscy zamarli.
Natsu i Gray zrobili przerażone miny.
- E-Erza? W-wróciłaś z misji? - spytali piskliwym głosem jednocześnie.
- TAK! WRÓCIŁAM I CO ZASTAJĘ W GILDII?! Ja wam zaraz pokażę... - i bójka rozpoczęła się na nowo.
Dziewczyny przy barze roześmiały się w głos, a Lucy powoli ruszyła na górę.
Nie spodziewała się jednak zobaczyć tego, co zastała w gabinecie mistrza Makarova...
~ * ~
Lucy wchodząc na piętro zatrzymała się na ostatnim schodku. "Coś mi tu nie gra..." - mruknęła do siebie, po czym spojrzała na drzwi gabinetu mistrza. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie, jednak wyczuwała dziwną energię płynącą z wnętrza pomieszczenia. Przestała zwracać uwagę na głos wydzierającej się na wszystkich Erzy i ruszyła wgłąb korytarza. Każdy krok stawiała powoli i cicho, instynkt podpowiadał jej, by była uważna i nie zwracała na siebie uwagi. Doszła do ściany i oparła się o nią plecami, po czym wypuściła powietrze. Wychyliła głowę zaglądając przez lekko otwarte drzwi gabinetu. To, co ujrzała odebrało jej całkowicie mowę a strach sparaliżował całe ciało. Oczy rozszerzyły się, z kolei usta zaczęły drżeć zbierając się do krzyku. Gabinet spowity był mgłą. Nie, to nie była mgła. To był czarny, lepki dym, który przykleił się do wszystkich przedmiotów znajdujących się w pokoju. Na samym środku leżał nikt inny jak nieprzytomny staruszek, nad którym unosiła się ciemna, pokraczna postać z długim sztyletem w ręku.
Mistrz miał owinięty wokół twarzy materiał, który uniemożliwiał mu wydawanie z siebie dźwięku. Dziwadło uśmiechnęło się krzywo, ukazując swoją bezzębną gębę, po czym wycelowało ostrze w serce Makarova. Kiedy już miał je opuścić w pokoju rozbłysło światło.
Lucy kopnęła z całej siły drzwi, w jednej ręce trzymając swój bicz natomiast w drugiej złoty klucz. To on był źródłem światła.
- Otwórz się, bramo lwa. LOKI! - wykrzyknęła na całe gardło, a przed nią pojawił się złotowłosy przyjaciel. Jego spojrzenie było pełne gniewu i złości.
- Ty gnoju... - wycedził przez zęby, przyglądając się uśmiechniętej zjawie. - ZOSTAW STARUSZKA W SPOKOJU, MASZKARO! - wrzasnął, po czym cały gabinet rozświetlił jaskrawym blaskiem. - Regulusie, użycz mi swojej mocy!
Cienie zaczęły się rozmywać i znikać, a zjawa zasłaniając swoje czarne jak węgiel oczy cofała się w stronę okna. Loki ruszył na niego, wymierzając cios, jednak dziwadło zmieniło się w cień i płynąc po ścianie przeniosło się na drugi koniec pomieszczenia, celując sztyletem w Lucy. Ta jednak w ostatniej chwili złapała wyciągniętą ku niej rękę z bronią i wytrąciła ją oprawcy. Usłyszeli huk uderzającego o podłogę noża, a sama zjawa w mgnieniu oka spłynęła po podłodze i zniknęła im z oczu. Lucy nie wyczuwała już żadnej obcej energii, rzuciła się więc na środek pokoju padając koło dziadunia na kolana.
- Mistrzu! - krzyknęła rozgorączkowana i czym prędzej zabrała się do odwiązywania knebla. - Mistrzu, wszystko w porządku? Odezwij się!
- Lucy, co tu się dzieje?! - usłyszała głos z korytarza. Odwróciła się i ujrzała stojącego w drzwiach Natsu, Graya i Erzę, a za nimi resztę członków gildii będących jeszcze kilka sekund temu piętro niżej. Ich twarze wyrażały szok i niezrozumienie dla całej sytuacji. Loki ruszył na przeszukiwanie gildii by sprawdzić, czy nieproszony gość się gdzieś nie zagnieździł, z kolei różowowłosy jednym susem znalazł się przy roztrzęsionej dziewczynie.
- Co tu się stało? - spytał, patrząc na nieprzytomną twarz staruszka. Przytknął mu głowę do piersi. - Oddycha. WENDY! - wrzasnął.
Do pokoju wpadła fioletowowłosa dziewczynka, z paniką wypisaną na jej małej twarzyczce.
- Wendy, błagam! - Lucy spojrzała na nią oczami mokrymi od łez.
- Oczywiście, Lucy-san! - młoda smocza zabójczyni w mig pojęła całą sytuację i, odsuwając delikatnie Salamandra i blondynkę, uklękła przy Mistrzu. Z drugiej strony przysiadła Charla, z troską spoglądając na staruszka i przemywając jego czoło czystą wodą. Wendy wyciągnęła przed siebie dłonie i skoncentrowała swoją magiczną energię wokół staruszka. Proces leczenia się rozpoczął.
- Zostawmy ich. Lucy, Natsu. Wychodzimy. - powiedziała opanowanym głosem Erza, jednak jej oczy wyrażały strach i panikę.
Wszyscy wyszli z pokoju, by nie przeszkadzać dziewczynce w jej czynnościach i z opuszczonymi głowami zeszli na parter. Zapanowała cisza a wszystkie oczy zwrócone były na blondynkę, która siedziała przy barze, targana co jakiś czas dreszczami. Natsu widząc to podszedł do dziewczyny i położył jej dłoń na ramieniu. Ta zastygła na moment i spojrzała na przyjaciela, widząc jednak jego kojący uśmiech uspokoiła się nieco i zwróciła wzrok w stronę pozostałych zgromadzonych. Nie wiedziała, co powiedzieć.
- Lucy... - zaczęła Erza. - uspokój się. Powiedz nam proszę, co się stało w gabinecie? - dokończyła i spojrzała zachęcająco na brązowooką. Ta wzięła głęboki oddech i spuściła głowę.
- Ja... Ja... Chciałam iść do gabinetu Mistrza, żeby zdać raport o rezultatach misji. I ... ja... - przerwała na moment, przełknęła ślinę po czym kontynuowała - już w korytarzu wyczułam coś... Coś... Dziwnego... Obcą energię. Pierwszy raz miałam z nią do czynienia. Podeszłam do drzwi, one były uchylone... I zobaczyłam... zo-zobaczyłam... - wyjąkała, a głos odmówił jej posłuszeństwa. Erza chciała zaprzestać dalszego przesłuchania, widząc minę patrzącego na nią Natsu, jednak Lucy sama po chwili podniosła głowę. Była opanowana, a ręce mocno ścisnęła w pięści. - Wszędzie był dym. Czarny, lepki dym, spowijał dosłownie każdy centymetr pomieszczenia. Na środku leżał dziadziuś. A nad nim... to, coś... nie wiem, co to było... to coś celowało w niego. Sztyletem. I ja... Wezwałam Lokiego... Światło przegoniło dziwadło i duszącą czerń. Ale to coś... ono uciekło. A Mistrz... - znów urwała, jednak z pomocą przyszedł jej Gray.
- ... a Mistrz jest nieprzytomny. Dalszą część historii znamy, Lucy.
- Ktoś zaatakował dziadunia? - w gildii dało się słyszeć szepty zszokowanych przyjaciół, którzy martwili się o Makarova. Levy z zamyśloną miną ruszyła w stronę biblioteki poszukać jakichś informacji na temat dziwadła, które opisywała Lucy. Zaraz za nią ruszył Gajeel bojąc się, by dziewczyny nie zaatakowano. Nie wiadomo, czy to coś nie czeka przyczajone w kącie na kolejną okazję do morderstwa. Cana wyciągnęła karty i zaczęła z nich coś układać, z kolei Laxus ze zmarszczonym czołem ruszył po schodach sprawdzić, jak Wendy sobie radzi.
- Dobra robota, Lucy. Gdyby nie ty... kto wie, co mogło się stać... - powiedziała Erza, patrząc na przyjaciółkę z wdzięcznością i uznaniem w oczach. Jednak blondynka nie była w nastroju do komplementów.
- Erza... co się dzieje? Co to mogło być?... - spytała drżącym głosem. Tak bardzo bała się tego, co mogło się wtedy stać, że negatywne emocje nadal dawały o sobie znać. Po chwili poczuła jednak ciepło dłoni delikatnie ściskających ją za ramiona.
- Spokojnie, Lucy. Na szczęście, nic się nie stało. Będzie dobrze - powiedział cicho Natsu, chcąc nieco ukoić zszargane nerwy dziewczyny. Ta pokiwała głową i zaczęła oddychać spokojniej.
Szkarłatnowłosa zwróciła się w stronę gildii i powiedziała:
- Słuchajcie, przyjaciele. Nie wiemy, co tu się dzieje, jednak był to jawny atak na Mistrza. Nie wiemy też, kim był napastnik. Ciężko także określić, czy tylko on był tego celem. Póki nie będziemy mieć większej ilości informacji na temat dzisiejszego zajścia, proszę was, byście spędzili tę noc w swoim gronie. Nie wracajcie do domów sami. Zaopatrzcie się także w źródło światła. Bazując na tym, co powiedziała nam Lucy, to światło odstraszyło zjawę. Uważajcie na siebie, a jutro porozmawiamy o tym, co robić dalej.
Odpowiedzieli jej bezgłośnym skinieniem głowy i wszyscy grupami powoli zaczęli opuszczać gildię. Po chwili został tylko Gray, Natsu, Lucy, Erza i Cana.
Pierwszy odezwał się Gray.
- Z tego co widziałem, Levy już zaszyła się w bibliotece z Gajeelem. Prawdopodobnie szukają informacji dotyczących tego straszydła - powiedział. - Zostanę z nimi, być może do czegoś się przydam. - Po tych słowach skinął do wszystkich i ruszył schodami prowadzącymi w podziemia budynku.
Erza spojrzała na dziewczynę skupioną na kartach.
- Cana, Ty także zostajesz?
Szatynka nie spojrzała na przyjaciółkę ani jej nie odpowiedziała. Mruczała do siebie zrozumiałe tylko dla niej słowa.
- Ona także próbuje się czegoś dowiedzieć - mruknął Natsu i przeniósł spojrzenie na Erzę. - A ty?
- Ja zostanę. Ktoś musi być w gildii, kiedy Wendy czuwa nad zdrowiem Mistrza. Pomogę w tym Laxusowi. Wy troje już się zbierajcie, wolałabym, byście nie wracali po ciemku. - powiedziała, po czym przysiadła się do Cany, w milczeniu obserwując jej poczynania.
Happy z uśmiechem podleciał do blondynki i usiadł jej na kolanach.
- Czyli dzisiaj imprezka u Lucy? - zapytał, na co dziewczyna cicho się zaśmiała.
- Cóż, wygląda na to, że na samym odprowadzeniu się nie skończy? - mówiąc to, popatrzyła na stojącego nad nią Natsu. Miał poważną minę.
- Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym zostać ci na noc samej po spotkaniu z tym dziwadłem?
Blondynka zrobiła zdziwioną minę i zarumieniła się lekko, po czym na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Dziękuję, Natsu - prawie szepnęła, na co chłopak także lekko się zarumienił. Odwrócił spojrzenie i podrapał się zakłopotany po głowie.
- N-nie ma za co - burknął.
Happy zasłonił pyszczek łapkami i pełen uciechy oznajmił:
- Wy się luuuubiiicieeeee - słysząc to, para magów zarumieniła się jeszcze bardziej.
- W-wcale nie! Znaczy, nie tak! Znaczy... ooooch, chodźmy już, po prostu! - powiedziała zirytowana blondynka i nieco szybciej niż zamierzała podniosła się z krzesła. Zahaczyła przy tym czubkiem buta o wystający przy barze drążek, przez to poleciała jak długa do przodu. Natsu chcąc podtrzymać ją sam stracił równowagę, co zaowocowało upadkiem obojga z hukiem na podłogę.
- Ej, co wy tam robicie! - usłyszeli krzyk Laxusa z korytarza na piętrze.
- Auć! - jęknęła blondynka i spojrzała na leżącego pod nią różowowłosego. Jego mina wyrażała cierpienie, co wywołało rozbawienie dziewczyny. Zaczęła śmiać się w głos. Początkowo Salamander zrobił naburmuszoną minę, jednak po chwili dał się ponieść. W ten oto sposób Lucy zapominając po części o tym, co stało się niecałą godzinę temu złapała w objęcia niebieskiego kota i ruszyła w stronę drzwi gildii. Za nią ruszył Natsu, machając na pożegnanie Erzie.
- Och, oni są uroczy - westchnęła szkarłatnowłosa w stronę Cany, całkowicie pochłoniętej kartami leżącymi przed nią. Uśmiechnęła się więc i ruszyła w stronę schodów na piętro.
Pierwsza w nocy, biblioteka w podziemiach Fairy Tail.
- Rany. Siedzimy tutaj już kilka godzin i nie znaleźliśmy nawet śladu podobieństwa do tego, co opisywała Lucy - powiedział Gajeel, ze zniecierpliwieniem odrzucając w bok trzymaną przez siebie książkę. Podparł policzek na dłoni i przymknął oczy.
- Skoro już masz zamiar marudzić, to przydaj się na coś i skocz po coś do jedzenia - mruknął Gray leżący bez górnej części garderoby na dywanie otoczony stertą starych ksiąg. Wpatrzony był właśnie w jedną z nich.
- W normalnych warunkach dostałbyś za to po mordzie, ale masz rację. Siedzimy tutaj już tyle czasu, że chyba wszyscy zgłodnieliśmy. - westchnął, po czym podniósł się ciężko i ruszył schodami na górę.
Levy tymczasem sięgała po kolejną przepasłą księgę i z prędkością światła przewracała jej stronice. Nagle zatrzymała się na jednym z fragmentów, po czym ściągnęła okulary i przeczytała go jeszcze raz, tym razem powoli.
- Chyba znalazłam - powiedziała po chwili lekko zachrypniętym głosem. Gray słysząc to podniósł się ze swojego kącika czytelniczego i podszedł do niebieskowłosej.
- Co masz na myśli?
- To... coś, które widziała Lucy - zaczęła, wciąż wpatrując się w słowa w książce - Mówiła, że wszędzie w pokoju był lepki dym. Ale to nie było to. To były cienie.
Gray spojrzał na koleżankę wzrokiem mówiącym "A co to za różnica?"
Levy westchnęła widząc jego minę i postanowiła kontynuować.
- Te cienie nie były przypadkowe. To było całe jego ciało.
Tym razem mag lodu się zdziwił.
- To coś... zajmowało cały pokój?
- Na to wygląda. W tej książce opisane są odmiany magii cienia oraz wszelkiego rodzaju istoty zrodzone z niego. Według jednego z opisów istnieją tak zwane "Istoty Cienia". Są to dusze magów, którzy nie przeszli na drugą stronę po swojej śmierci. Czarnych magów.
- I co takie maszkary chciałyby od naszego mistrza?
- Nie skończyłam. 150 lat temu, kiedy kult czarnego maga Zerefa miał najwięcej wyznawców, coraz pokaźniejsza liczba magów parała się jej złą odmianą. Istniała wówczas mroczna gildia zrzeszająca takie osoby. Coś jak Awatar, z tym, że ci byli niesamowicie potężni. Sam Marde Gear był jej członkiem, ale na krótko...
- Że co?!
- Poczekaj, daj mi skończyć. Pewnego dnia gildia ta chciała odprawić rytuał ku czci Zerefa. Liczyła sobie wtedy ponad tysiąc członków. Wszyscy oni zgromadzili się tego właśnie dnia w opuszczonej świątyni Marcas, w lasach poza granicami królestwa Fiore. Mieli złożyć w ofierze maga o czystym sercu, wierząc, że jego śmierć objawi im Zerefa we własnej osobie. Jednak mag ten okazał się być ich największym przekleństwem...
- To znaczy?
- To znaczy, że ten mag był przynętą. Kiedy miał paść śmiertelny cios do komnaty świątyni wkroczyły oddziały Rady Magicznej i dokonały rzezi wyznawców czarnego maga. Według legendy z tej książki ich dusze sprzeciwiły się śmierci i przybrały postać cieni. Od tamtej pory błąkają się po świecie w poszukiwaniu zemsty.
- Zemsty... na kim?
- Na tym, który ich oszukał. Na tym, który był przynętą. Na tym, który doprowadził do ich śmierci. Mistrz tamtej gildii poprzysiągł, że śmierć spotka każdego z rodu zdradzieckiego nasienia.
Levy spojrzała na książkę i przejechała palcem po stronicy.
- A co ma do tego dziadziuś?! - spytał zniecierpliwiony już Gray.
Niebieskowłosa spojrzała na przyjaciela, podsuwając mu książkę pod oczy.
- Tym, który był przynętą, był Siergej Dreyar. - powiedziała cicho. - Dziadek Mistrza.
~ * ~
Ohayo!
I jak tam po świętach i Sylwestrach moi drodzy? Mam nadzieję, że odpoczęliście wszyscy i spędziliście je tak, jak życzyłam - magicznie, z uśmiechem na ustach i weseli :) Na ten Nowy Rok również życzę Wam tego, by był lepszy niż poprzedni oraz przyniósł same dobrze rzeczy!
Tak jak obiecałam - dziś, w moje urodziny dodaję kolejny rozdział. Troszkę mroczniejszy, troszkę bardziej zagadkowy... Zobaczymy, jak go przyjmiecie :3
A tymczasem żegnam się z Wami i do następnego razu!
Ja mata! <3
Rozdział świetny, nareszcie wiem, co stało się w tym gabinecie. Upadek Lucy i Natsu był uroczy. I nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć, był extra i tyle. I najważniejsze :
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Życzę Ci wszystkiego dobrego, zdrowia, szczęścia, weny bardzo dużo, żeby blog ci się dobrze prowadził. Jeszcze raz wszystkiego Najlepszego
dziękuję za obecność, cieszę się, że rozdział się spodoba i mam nadzieję, że kolejne również będą w porządku! Za życzonka także arigato gozaimasu! <3 Pozdrawiam cieplutko :*
UsuńRozdział bardzo mi się podoba, ale pisz bardziej szczegółowo bo wszystko dzieje się tak szybko. Jednego nie skonczyłaś a drugie się zaczyna. Mogłaś napisać jak Natsu i Lucy poszli do domu. Poszli spać (zoboczuszek mode on HAHA) a później scena tam z tej księgi itp. Musisz kończyć a później zaczynać co inni robili.
OdpowiedzUsuńAle po zatym rozdział bardzo ale to bardzo mi się podobał. Nareszcie długi. Masz pomysł i świetnie piszesz duuuuużo weny i do następnego. Pozdraeiam :-*
co do powrotu Natsu i Lucy z gildii - miałam zamiar opisać to w kolejnym rozdziale, jako wstęp :D
UsuńDlatego polecam naprawdę ciutkę cierpliwości, na pewno nie zostawię niedomówień w całym opowiadaniu i wszystko będzie wyjaśniane do końca :D Ale dziękuję za sugestie, postaram się nad tym popracować :3
Pozdrawiam cieplutko!
Cześć, kocham Nalu od dawien dawna i czytam blogi w tej tematyce prawie tak samo długo, jednak jesteś pierwszą autorką takiego opowiadania, która już od samego początku skradła moje serce i duszę. Nie będę komentowała Twoich błędów, składni czy stylu, zostawiam to osobom, które się na tym znają. Ja oceniam historię, którą tworzysz. I jest cudowna! Uwielbiam lekkość z jaką piszesz i pasję tworzenia, którą nam pokazujesz. Mimo że jest to Twój początek, ja już dziś mówię Ci, że będę stałą czytelniczką bloga i życzę Ci jeszcze więcej weny.
OdpowiedzUsuńWyczytałam, że dziś są Twoje urodziny, także nie dość, że sukcesów to życzę Ci dużo dużo zdrowia, szczęścia, pomyślność, spełniania marzeń, wielu oddanych czytelników i przede wszystkim wiary w swoje możliwości!
Ściskam Cię mocno,
Klaudia
Witaj moja imienniczko! :)
UsuńTwój komentarz wywołał na mojej twarzy ogroooomny uśmiech, bardzo miłe słowa, naprawdę! Przepiękny prezent na urodziny <3
Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach również nie zawiodę i razem ze mną będziesz odkrywać tę historię krok po kroku.
Pozdrawiam cieplutko i wysyłam masę buziaków! :**
Na początku, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :D Jeju, fabuła robi się coraz ciekawsza :) Naprawdę mi się podoba ^^ Opis walki był chyba najlepszym fragmentem, świetnie to zrobiłaś :3 Zazdroszczę Ci, że tak fajnie, dynamicznie wszystko opisujesz, ja tak nie potrafię :( Ogólnie rzecz biorąc rozdział był super i z niecierpliwością czekam na kolejny ^^ Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuuuuję za życzenia i cieszę się, że się podobało! :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że dalej nie zawiodę, a z mojej strony leci milion przytulasów! <3
Rozdział bardzo fajny *-*
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu poprzedniego rozdziału spodziewałam się, że Lucy zobaczy coś innego w gabinecie mistrza, dlatego za zaskoczenie mnie masz plusa :D
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
PS Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ;) Od razu przepraszam za spóźnione życzenia :D
Hihi, lubię zaskakiwać :D
UsuńWłaściwie o to mi chodzi, by było jak najmniej przewidywalnie ! :D
Dziękuję za życzonka i przesyłam masę buziaków <3
Rozdział bardzo mi się podoba, ale pisz bardziej szczegółowo bo wszystko dzieje się tak szybko. Jednego nie skonczyłaś a drugie się zaczyna. Mogłaś napisać jak Natsu i Lucy poszli do domu. Poszli spać (zoboczuszek mode on HAHA) a później scena tam z tej księgi itp. Musisz kończyć a później zaczynać co inni robili.
OdpowiedzUsuńAle po zatym rozdział bardzo ale to bardzo mi się podobał. Nareszcie długi. Masz pomysł i świetnie piszesz duuuuużo weny i do następnego. Pozdraeiam :-*
Lepiej późno niż wcale >,< Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin~♥ Rozdział mnie zaskoczył i to bardzo pozytywnie, lubię jak powoli wplata się w fabułę nuty tajemniczości i grozy *O* Nalu obowiązkowe w następnym rozdziale, bo jak tylko przeczytałam, że wrócą razem do domu i...*hihihi* (fangyrl) Natsu będzie czuwał nad Lucyśką, to aż mi się mordka ucieszyła~! Pozwalam Ci przesłodzić tę scenę ^^
OdpowiedzUsuńJeszcze raz wszystkiego dobrego i morza weny~
Pozdrawiam <3
Lepiej późno niż wcale, dla mnie i tak te życzenia są bardzo miłe i dziękuję za nie <3
Usuńco do słodkości powrotu naszych kochanych misiaczków pysiaczków - zobaczymy, może podkręcę stopień o nazwie "KAWAII" na maximum na jaki mnie stać xD