- N-Natsu! - krzyknęła bezgłośnie Lucy, nie mogąc wydobyć z siebie dźwięku.
- Spokojnie, zajmę się tym! - powiedział odważnie i kiedy już miał rzucić się do ataku spostrzegł, że nie może się ruszyć. - Hej! Co jest!
Gigant zbliżał się do nich coraz bardziej i bardziej, sycząc i pomrukując co jakiś czas. Utkwił w nich swoje spojrzenie, jakby nie chciał ich nigdzie wypuścić.
- On... on nas paraliżuje - powiedziała drżącym głosem blondynka.
- Oj, nie żartuj sobie nawet! Żaden byle gówniany wąż mnie nie powstrzyma! - wycedził przez zęby chłopak, ale nadal nie mógł się ruszyć. Próbował ze wszystkich sił. Ani drgnął. Jedyną poruszającą się istotą było nieszczęście, zbliżające się do nich coraz bardziej i bardziej.
Lucy zaczęła krzyczeć.
~ * ~
Krzyczała z całych sił, na tyle, na ile pozwalały jej sparaliżowane płuca i gardło. Czuła zbliżające się do nich niebezpieczeństwo i z przerażeniem obserwowała zdenerwowanie Salamandra. Wiedziała, że gdyby mogła się ruszać prawdopodobnie trzęsłaby się jak osika. Albo zwiewała szybciej niż Gray uciekający przed Juvią. "Uch, żebym chociaż mogła poruszyć ręką i dostać się do moich kluczy!" - pomyślała wkurzona swoją bezsilnością i beznadziejnością tej sytuacji. Uwagę zwrócił jej krzyk Natsu.
- Ty głupia, tchórzliwa jaszczuro! Wypuść mnie i walcz jak mężczyzna!
Mimowolnie Lucy zrobiła skrzywioną minę.
- Zabrzmiałeś jak Elfman - wydusiła przez ściśnięte gardło.
- W dupie z nim! Chcę walczyć, a nie stać jak kołek i czekać, aż to wielkie... coś zrobi sobie z nas przystawkę! - odparł wściekły. Próbował żartować, ale naprawdę nie było mu do śmiechu. Zdawał sobie sprawę z sytuacji, w której oboje się znaleźli. Jeśli nic nie zrobi, zostaną pożarci przez wybryk natury przyglądający im się z uwagą i ciekawością. "Niech to szlag! - zaklął w myślach. - Przecież miałem ją chronić!". Szamotał się z niewidzialnymi więzami, które spowijały całe jego ciało. Czuł za sobą przyspieszony oddech Lucy a gorąca lawa gniewu zalewała jego serce. Jego wyobraźnia podsuwała same najgorsze obrazy. Ptaszysko otwierające swój wielki dziób. Odgryzające mu kończyny swoimi wielkimi kłami. Powoli uchodzące z niego życie. Ptaszysko sięgające po drobną figurkę stojącą za nim, nie mogącą się nawet ruszyć... O, nie. Nie pójdzie mu z nimi tak łatwo. Salamander spojrzał na stwora płonącymi oczami. W swoim życiu pokonał dotychczas niejednego silniejszego od siebie wroga. Upadał niezliczoną ilość razy. Blizn, siniaków, rozcięć i złamań nie byłby zapewne w stanie policzyć nigdy. Nieważne, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdował, zawsze potrafił wykaraskać się z kłopotów. Stał się silniejszy. Silniejszy niż kiedykolwiek. Silniejsze stało się jego serce oraz pragnienie ochrony bliskich mu osób. W domu czekali na niego przyjaciele, czekała jego rodzina. Zawsze walczył dla nich i poprzysiągł sobie, że będzie to robił do końca swoich dni. Będzie walczył dla niej... By już nigdy nie zobaczyć łez wypływających z jej czekoladowych oczu.
- Już nigdy więcej... - poruszył z trudnością głową, spuszczając ją bardzo powoli w dół. Zamknął oczy i koncentrował swoją siłę woli, wściekłość, gniew i troskę w sercu. Powietrze wokół niego zaczęło delikatnie falować a temperatura z sekundy na sekundę się podnosiła.
- Natsu... - szepnęła Lucy, widząc determinację przyjaciela. Mimowolnie uśmiechnęła się. "No tak. Jak mogłaś w niego zwątpić, kretynko - skarciła się w myślach".
- ... nie pozwolę... - wysyczał przez zaciśnięte zęby, wciąż wpatrując się w ziemię. Bestia znajdowała się niecałe trzy metry od niego i powoli wysuwała długą szyję w jego kierunku.
- ...już nigdy... - nagle dłonie chłopaka zajarzyły się jasnym, błyszczącym płomieniem. Zaraz po nim gorąca aura drgająca wokół niego przemieniła się w żywy ogień, otaczając całe jego ciało. Różowe włosy, niczym naelektryzowane falowały ku górze, a wzrok pełen nienawiści skierował się na bestię, która zastygła w bezruchu wyczuwając niebezpieczeństwo.
- Lucyyyy! Chodźmy stąd! - odezwał się głosik dochodzący znad ich głów.
Dziewczyna przeniosła spojrzenie na niebo i zobaczyła niebieskiego exceeda unoszącego się na białych skrzydełkach.
- Happy! - wykrztusiła - Nic ci nie jest!
- Oczywiście, że nic mi nie jest, ale zaraz będzie tobie, jeśli się stąd nie przesuniesz - stwierdził spokojnie kotek.
Blondynka poczuła pulsującą na jej czole żyłkę.
- Gdybym mogła się ruszyć, ty głupi kocie, już dawno bym nie stała tu, gdzie stoję! - krzyknęła zirytowana.
- Raaaaany, same problemy z tymi babami - westchnął Happy i nurkując w dół złapał dziewczynę za kołnierzyk jej bluzki, po czym uniósł ją do góry i odleciał parę metrów w bok.
- Dzięki, Happy! - powiedziała z wdzięcznością czując, że w końcu może się ruszać.
- Aye, sir! - powiedział wesoło po czym oboje zaczęli przyglądać się gotującemu się do walki chłopakowi.
-... już nigdy... NIE POZWOLĘ JEJ SKRZYWDZIĆ!!! - wykrzyczał Salamander, przełamując tym samym niewidzialne więzy narzucone na niego przez potwora. Rzucił się przed siebie z wyciągniętą pięścią, szybciej niż Lucy zdążyła zamrugać.- KARYUU NO TEKKEN!!!! - zaryczał, a kula ognia, którą była jego pięść uderzyła z zawrotną prędkością w dziób poczwary stojącej przed nim. Siła ataku odrzuciła ją o kilkanaście metrów w tył. Przełamując kilka drzew zatrzymała się dopiero na ogromnym pniu starego dębu, po czym cielskiem upadła na ściółkę leśną. Natsu wyprostował się, a ogień dotychczas go otaczający nieco przygasł. Był pewny, że po tym ciosie potwór już się nie podniesie. Otrzepał więc ubranie, poprawił włosy i odwrócił się w stronę swoich przyjaciół.
- O, Happy! Kiedyś Ty tu przyleciał? - powiedział beztrosko chłopak, jakby przed chwilą zupełnie nic się nie stało, zauważając swojego partnera.
- Po sprawdzeniu okolicy zobaczyłem nagły rozbłysk ognia nad drzewami. Domyśliłem się, że to wy, dlatego przyleciałem - powiedział wesoło kociak, po czym spojrzał na Lucy. - Oczywiście musiałem też uratować Lucy. I wiesz co, Natsu? Nadal nie schudła.
Chłopak roześmiał się, Lucy natomiast spojrzała na kota wściekłym wzrokiem.
- Niech no ja cię dorwę, ty głupi kocurze, a pożegnasz się ze swoimi wąsami! - warknęła, na co Happy pobladł i schował się za swojego właściciela.
- Natsu... Lucy jest straszna...
- JA CI DAM STRASZNĄ, TY MAŁY... - nie dokończyła zdania, ponieważ dostrzegła ruch za plecami chłopaka i kota. Tamci śmiali się do siebie w najlepsze zapominając o tym, gdzie się znajdują, jednak Lucy zdążyła zareagować w ostatniej chwili.
- Natsu, NA ZIEMIĘ! - krzyknęła, po czym rzuciła się na przyjaciela powalając go na podłoże. W tej samej chwili nad ich głowami przeleciała bestia na rozłożonych skrzydłach i opadła kilka metrów przed nimi. Była wściekła - widać to było po jej zachowaniu.
- Auć! - syknął Natsu, po czym złapał się za głowę. Na swojej ręce zobaczył ślady krwi. - Co do cholery? - odwrócił się i zobaczył, że podczas upadku uderzył o kamień. Zakręciło mu się w głowie i zrobiło niedobrze, jednak zdążył przerwócić na bok Lucy i wstać, stając naprzeciwko potwora.
- No chodź tu, ty mały... - nie dokończył, bo znów poczuł zawroty głowy. "No bez jaj" warknął do siebie w myślach, przyjmując pozycję do ataku. Lucy jednak zastąpiła mu drogę.
- Ej! Co ty robisz? - zapytał zdziwiony Salamander, spoglądając na blond kucyki na wysokości swojej brody. Lucy uśmiechnęła się pod nosem.
- To nasza wspólna misja, tak? Nie myśl, że tylko ty będziesz tutaj zgrywał bohatera! - powiedziała zadziornie, po czym sięgnęła do swoich kluczy. Odszukała złoty z różowym symbolem.
- Otwórz się, bramo dziewicy. VIRGO! - Przed nimi dosłownie wyrosła spod ziemi drobna, różowowłosa pokojówka. - Gwiezdna suknia, forma panny! - w tym momencie wokół dziewczyny rozbłysło oślepiające światło. Kiedy zgasło, Natsu zobaczył na przyjaciółce ten sam strój, który nosił przyzwany przez nią gwiezdny duch.
Otworzył szeroko oczy i ze zdumienia nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Taką samą minę miał latający obok niego Happy.
- T-to... to jest... MAGIA ERZY?! - wykrztusił z niedowierzaniem.
- A-aye... - wtórował mu niebieski kotek.
Lucy jednak nie zwracała na nich uwagi.
- Virgo! Przekop się od jego lewej strony i zwróć na siebie jego uwagę. W tym czasie ja zajdę go od tyłu! - poleciła czarodziejka.
- Tak jest, księżniczko - Virgo skłoniła się, po czym zanurkowała w podłożu. Chwilę później dało się zauważyć różową czuprynę wystającą spod ziemi i zaczepiającą rozwścieczonego stwora. W tym samym czasie blondynka zanurkowała pod ziemię i dosłownie wyskoczyła z niej zaraz za ogromnym cielskiem. Dobyła czegoś ze swojego paska.
- Fleuve d'étoiles! Rzeka gwiazd! - przed nią rozwinął się błyszczący pięknym, niebieskim światłem bat. Lucy w wyskoku zakręciła nim nad swoją głową i z całej siły wyrzuciła przed siebie. Zaczepiła się o pokraczne skrzydło poczwary, przeskakując nad nim. Robiąc fikołka w powietrzu z gracją wylądowała na grzbiecie potwora.
- Świetna akrobacja, księżniczko! - krzyknęła zachwycona Virgo, jakby zupełnie nie zwracała uwagi na swoją rolę przynęty.
- Virgo! Skieruj się na tamtą polanę! - Lucy wskazała kierunek palcem, w tym samym czasie owijając rzekę gwiazd wokół szerokiej szyi Hyrfy. Monstrum zaskrzeczało i zaczęło się wyrywać, jednak Lucy sprawnie go przytrzymała. Manewrowała Fleuve d'étoiles w taki sposób, że stwór zaczął podążać za jej ruchami. Kierowała się na polanę, gdzie stała już Virgo.
- Virgo! Teraz! - krzyknęła blondynka, a różowowłosa ponownie skłoniła się i dała nura pod ziemię. Dwie sekundy później wyłoniła się z niej i odskoczyła na pobliskie drzewo. Lucy puściła szyję ptaka i robiąc zamach zaczepiła się o gałąź będącą najbliżej. Wyskoczyła w górę i poszybowała w stronę drzewa. Potwór z kolei pędził przed siebie na ślepo, oszalały z wściekłości. Wpadł na polanę, a wtedy, zanim zdążył się zorientować wpadł w wielki dół wykopany przez gwiezdnego ducha. Był na tyle duży, że stwór się w nim zmieścił, ale też na tyle wąski, że nie mógł operować swoimi skrzydłami i wylecieć stamtąd.
Lucy otarła pot z czoła i sięgnęła po kolejny klucz.
- Otwórz się, bramo barana. ARIES! - obok niej pojawił się drobny gwiezdny duch, z różowymi włosami, małymi rogami, ubrany w wełnianą, krótką sukienkę. Aries zarumieniła się i spojrzała na Lucy.
- Przepraszaaaam! - wyjąkała - w czym mogę służyć?
- Witaj, Aries. Chcę prosić cię, żebyś swoją wełną unieruchomiła tamtego wielkoluda na polanie - powiedziała lekko zdyszanym głosem, wskazując palcem na potwora szamoczącego się w dole. Aries zrobiła przerażoną minę.
- Jaki wieeeelki, przepraszaaam! - krzyknęła piskliwym głosikiem, po czym zeskoczyła z gracją na ziemię i owinęła Hyrfę dokładnie swoją puszystą, różową wełną. Virgo podeszła do swojej przyjaciółki, a przed nimi stanęła Lucy.
- Dobra robota, dziewczyny! Dziękuję wam za pomoc! - uśmiechnęła się do nich.
- Cieszę się, że się przydałam, księżniczko. Czy czas na karę? - spytała spokojnym głosem Virgo.
- Przepraszaaaam! Dziękuję, panienko Lucy! - wyjąkała Aries.
- Możecie wracać. Bramy, zamknijcie się! - powiedziała blondynka, a dwie postacie przed nią wyparowały.
- Ufff, dawno nie miałam okazji poszaleć - uśmiechnęła się zadowolona z siebie dziewczyna i powróciła do normalnego ubrania, jakie zakładała wcześniej. Spojrzała też na wełnę spowijającą prawie całą polanę. - Dobrze, że udało się go złapać. Teraz Rada będzie mogła zbadać to dziadostwo.
Nagle Lucy usłyszała słowa rzucane bez ładu i składu.
- TO BYŁO ZAJEBISTE!!!!! ONA TAK WSIU, A POTEM WZIU, A POTEM KOP KOP, A POTEM, A POTEM... - odwróciła się w stronę głosów i zobaczyła zachwycone spojrzenia Natsu i Happiego, którzy przekrzykiwali się jeden przez drugiego, ale tak naprawdę żadne z nich się nie słyszało.
Dziewczyna zaśmiała się.
"No, Salamandrze. W końcu mogłam się przed tobą wykazać" - pomyślała, po czym z uśmiechem pobiegła w stronę przyjaciół.
~ * ~
Achhh to jednak prawda, że najlepiej pisze mi się w nocy, kiedy cały dom śpi a ja mam święty spokój. Ohayo! Zasypiając już wpadł mi do głowy pomysł na dość fajne moim zdaniem opisanie jak wyglądała misja naszej kochanej dwójki, więc czym prędzej usiadłam do komputera. A kiedy zobaczyłam gotowy tekst w programie... stwierdziłam, że nie wytrzymam i że muszę poznać Waszą opinię! :D Wiem, że rozdziały wrzucam dość nieregularnie, ale niestety tak będzie przynajmniej do stycznia (zawrót głowy ze świętami, wyjazdy, rodzinka, nauka do sesji i te sprawy).
Dziękuję tym, którzy zdecydowali się dać szansę mojemu blogowi i moim wypocinom. Cieszę się, że do kogoś trafiłam mimo, iż nie robiłam sobie żadnej większej reklamy. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie Was tu więcej i szepniecie słówko o mnie dalej ^^ *chichotki*
W każdym razie - zachęcam Was do komentowania, obserwowania ale też KONIECZNIE do podsyłania linków do Waszych blogów. W końcu oprócz pisania uwielbiam też czytać, a każdy blog z pewnością z chęcią odwiedzę!
Pozdrawiam Was więc o godzinie 2:15 dnia 23-12-2015, gdzie zamiast spać - piszę dla Was <3
Ja mata, mina! Do zobaczenia wkrótce! <3
Dziękuję tym, którzy zdecydowali się dać szansę mojemu blogowi i moim wypocinom. Cieszę się, że do kogoś trafiłam mimo, iż nie robiłam sobie żadnej większej reklamy. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie Was tu więcej i szepniecie słówko o mnie dalej ^^ *chichotki*
W każdym razie - zachęcam Was do komentowania, obserwowania ale też KONIECZNIE do podsyłania linków do Waszych blogów. W końcu oprócz pisania uwielbiam też czytać, a każdy blog z pewnością z chęcią odwiedzę!
Pozdrawiam Was więc o godzinie 2:15 dnia 23-12-2015, gdzie zamiast spać - piszę dla Was <3
Ja mata, mina! Do zobaczenia wkrótce! <3
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńNie mogłam z słów Natsu i Happy'ego ,,TO BYŁO ZAJEBISTE!!!!! ONA TAK WSIU, A POTEM WZIU, A POTEM KOP KOP, A POTEM, A POTEM." Po prostu po przeczytaniu tego, tak się śmiałam, że nie mogłam XD
Oj, oj jak ja kocham teksty tego niebieskiego kota oraz reakcje blondynki na jego słowa XD
A co do błędów, to tylko jeden rzucił mi się najbardziej w oczy, a o to on:
,,KARYU NO TEKKEN!!!!" - piszę się to tak: ,,KARYUU NO TEKKEN!!" jedno ,,u" zgubiłaś :D
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
XD
UsuńCieszę się, że wywołałam uśmiech :D o to chodziło :D
I dzięki wielkie za dopatrzenie błędu, już się biorę za jego poprawianie! Dziękuję też za obecność i wsparcie :**
I korzystając - Wesołych Świąt, pełnych piękna i magii! <3
O jeju, najlepsze było: ,,Albo zwiewała szybciej niż Gray uciekający przed Juvią.'' :') Wywołałaś u mnie salwę śmiechu, naprawdę :D Kurde, jaka Lucynka jest mocna :o Nie ukrywam troszkę mi zaspojerowałaś w poprzednich rozdziałach, bo ja tylko oglądałam anime, więc wiadomo :( Ale tak właściwie to opłacało się, bo blog świetny :3 Czekam na kolejną notkę! Wesołych Świąt i weeny :*
OdpowiedzUsuńMoja wina, moja bardzo wielka wina :( to wszystko dlatego że jestem na bieżąco z mangą. Ale staram się i tak jak najmniej spoilerować i tylko inspirować się na mandze, a jednak stworzyć zupełnie odrębną historię. Ciężko mi to wytłumaczyć i sama nie umiem ubrać tego w słowa, ale w każdym razie żadnego istotnego spoileru tutaj nie znajdziesz. Tak myślę wyjaśnię najlepiej o co mi chodzi :DD
UsuńDziękuję za komentarz i cieszę się, że rozdział się spodoba. W kolejnych będę dawać z siebie 200% bo mówiąc szczerze, czuję coraz większy zapał do tego, co uformowało mi się w głowie :3
I korzystając z okazji - Wesołych i spokojnych Świąt życzę! <3
Rozdział przecudowny~!
OdpowiedzUsuńKomentarze Natsu i Happy'ego zawsze rozbrajają >,< Cieszę, że piszesz już po rozdziałach z Tartarosem, bo ja też jestem na bieżąco z mangą...no i wreszcie Lucynka mogła się wykazać, bo ma "Moc Erzy"!!! Hahaha ten tekst wygrał życie xd Lubię ją w tym wydaniu, więc kłaniam się przed Tobą, że nie robisz z mojej Lu-chan takiej biedulki, jak ją większość określa...
Wesołych Świąt (troszkę spóźnione, wybacz ;-;) i dużo weny skarbie~♥
Pozdrawiam ;*
Ona tak wziu i wziu i kop i kop a potem a potem! xD no bez jaj xD rozwaliła świat mnie poprostu tymi textami xddd
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś*
Usuń