Witajcie. To mój pierwszy one-shot wykonany na specjalne zamówienie GuSi. Nie sądziłam, że wyjdzie tak długi... (puściła mi fantazja :P ) dlatego będzie on podzielony na części. Zapraszam do części pierwszej. :)
~*~
Wybuch. Trzask. Odgłos łamania gałęzi.
Kolejny wybuch. Błysk, grzmot i głuchy huk.
Powietrze stawało się coraz cięższe. Przesycone było zapachem spalenizny i stęchlizny powoli rozkładających się ciał a gdzieniegdzie dało się słyszeć krzyki i uderzenia mieczy o siebie.
To już piąta noc zażartych walk pomiędzy siłami zła a "światłem Fiore", czyli legalnymi gildiami. Dokładnie pięć dni temu królestwo zalał potok szkarłatnej krwi, którą przelali użytkownicy czarnej magii szykując ataki z zaskoczenia na wszystkie stowarzyszenia magów. Zmuszeni do ucieczki ocalali kierowali się do jedynego miejsca, które miało być ostatnim bastionem - do Magnolii, gdzie z całych sił broniło się Fairy Tail. Ramię w ramię przyjaciele dobywali miecza i walczyli o życia swoje oraz bezbronnych mieszkańców. Wszyscy - Lamia Scale, Mermaid Hill, Sabertooth, Blue Pegasus, Quadro Cerberus oraz mnóstwo pomniejszych gildii stworzyło armię, wraz z Fairy Tail na czele. To pierwsza w historii kontynentu tak krwawa wojna, gdzie ludzkie uczucia i człowieczeństwo zostały zatarte ostrzem zabrudzonego miecza.
Blondynka znajdowała się w lesie na wschód od Magnolii. Spędzała tutaj już drugi dzień, w swojej kryjówce wykopanej dla niej przez Virgo w gąszczu paproci i mniejszych krzewów. Otworzyła swoje zmęczone, zaczerwienione czekoladowe oczy i rozejrzała się półprzytomnie po ścianach dziury, w której leżała. Było ciemno, nad głową przez drzewa przebijały się ledwo widoczne gwiazdy, przyćmione łuną płomieni znad Magnolii. Dziewczyna zamrugała kilka razy i spróbowała poruszyć głową, poczuła jednak odrętwienie w okolicach karku i przeszywający ból z tyłu głowy. Syknęła i zakryła twarz dłońmi. Wsłuchiwała się w niewyraźne odgłosy walki, stukot końskich kopyt, wybuchy i krzyki. Powoli odzyskiwała świadomość a kiedy uświadomiła sobie, co dzieje się dookoła niej wybuchnęła gorzkim płaczem. Łzy wypływały z jej oczu strumieniami, skapując na podłoże i wsiąkając w ziemię. Szloch wstrząsający jej ciałem wywoływał ból - była cała poobijana a na biodrze miała ranę ciętą, z której krew wciąż sączyła się wąską stróżką. Uspokoiła się dopiero po dobrych trzydziestu minutach, kiedy spostrzegła, że ktoś jest wraz z nią w kryjówce. Podniosła się powoli i ostrożnie na łokciach by spojrzeć na osobę siedzącą obok, ale było tak ciemno, że nic nie zobaczyła. Wtedy usłyszała pstryknięcie palcami a cała dziura rozbłysła ciepłym, delikatnym, czerwonopomarańczowym światłem.
- Na twoim miejscu bym się nie ruszał - usłyszała cichy, zachrypnięty głos, który dobrze znała. Spojrzała na źródło światła i ujrzała płomień, unoszący się znad czyjejś ręki.
- Natsu... - wyszeptała z trudnością przez zaschnięte gardło. Chciała się podnieść, jednak ból przeszył jej klatkę piersiową.
- Chwała bogu, nic ci się nie stało - odetchnął z ulgą chłopak, zbliżając się do blondynki. Pomógł jej podnieść się do pozycji siedzącej, delikatnie objął w talii i przyciągnął do siebie. Ułożył brodę na jej głowie, gładząc przy tym jej plecy. Lucy poczuła się bezpiecznie, pomimo całego szaleństwa panującego wokół nich. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z ostatnich dni i rozeznać w sytuacji, w jakiej obecnie się znaleźli. Każda jednak podjęta przez nią próba wywoływała tylko więcej bólu psychicznego i fizycznego. Mimowolnie łzy zaczęły zbierać się w kącikach jej oczu, by zaraz później swobodnie popłynąć. Natsu wyczuł szloch wstrząsający ciałem dziewczyny i objął ją trochę mocniej. Ucałował jej stroskane czoło i delikatnie kołysał w ramionach, pozwalając się wypłakać.
* GILDIA FAIRY TAIL, 5 dni temu *
- JAK MNIE NAZWAŁEŚ, MROŻONKO?!
- MILCZ, NIEDOPAŁKU!!!
Lucy westchnęła cicho i z rezygnacją przyglądała się kolejnej bezcelowej kłótni jej przyjaciół. Jednak gdy rozpoczęła się bójka i elementy wyposażenia meblowego gildii latały po całym pomieszczeniu, w geście frustracji uderzyła głową w blat baru, przy którym siedziała. Jej zachowaniu przyglądała się trójka dziewczyn - białowłosa Mirajane, niebieskowłosa Levy oraz szkarłatnowłosa Erza. Zdawały się one kompletnie nie zwracać uwagi na toczący się za ich plecami bój, za to bardzo zainteresowały się zachowaniem blondynki. Zwróciły na nią swoje spojrzenia.
- Hej, Lu-chan - zaczęła Levy. - Co z tobą?
Ta nie odezwała się słowem ani nie podniosła głowy. Nadal przywierając do twardej powierzchni czołem, pokręciła nią tylko na boki wydając przy tym z siebie zirytowany pomruk. Trójka przyjaciółek wymieniła zdziwione spojrzenia. Tym razem Mira postanowiła spróbować, odłożyła więc wycieraną przez siebie szklankę i wyszła zza baru uśmiechając się wesoło.
- Lucy, co się stało? Wyglądasz nieswojo... - zapytała zmartwionym, ciepłym głosem. Ku jej zdumieniu Lucy tym razem nie zareagowała w kompletnie żaden sposób. Białowłosa zrobiła smutną minę i zrezygnowana wróciła za bar. W końcu Erza skończyła konsumować swoje ulubione ciasto truskawkowe i kiedy już podnosiła się, by wygłosić koleżance podniosłą przemowę pełną jej skrytych marzeń i ideałów, zamilkła. Spowodowało to zachowanie Lucy, która uderzyła otwartą dłonią w blat, na którym przed chwilą leżała i podniosła głowę do góry. Minę miała... wściekłą. Do tego stopnia, że widząc ją, szkarłatnowłosa pobladła z przerażenia. Blondynka otworzyła usta, wzięła głęboki wdech, po czym wrzasnęła na całe gardło:
- DO KURWY NĘDZY, OGARNIJCIE SIĘ WSZYSCY!!! - wydawać by się mogło, że gildia zatrzęsła się posadach. Bójka momentalnie ustała, a w całym pomieszczeniu zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszystkie oczy zwrócone były w stronę dziewczyny, drżącej z emocji przy barze. Świat zastygł, a po chwili brązowooka ruszyła z miejsca w stronę maga lodu i ognia. Chłopcy widząc zbliżająca się do nich burzę gradową mimowolnie pobledli i przełknęli głośno ślinę. Lucy złapała jednego za szalik a drugiego za włosy (w końcu Gray nigdy nie nosił ubrań, za które mogła go chwycić), wywlekła oboje z tłumu i siłą postawiła przed sobą, obdarzając spojrzeniem, od którego kręciło się w głowie. Już mieli się odezwać, gdy gestem ręki pokazała im, że mają się zamknąć. Twarz miała czerwoną z wściekłości.
- WY! - zaczęła drżącym głosem. - JESTEŚCIE BEZNADZIEJNI!
- Lucy... - zaczął Natsu, ale został obdarzony mocnym szturchnięciem w bok od jego przyjaciela. Smoczy zabójca zrezygnował z dalszej próby wypowiedzi.
Za to blondynka stojąca przed nimi wyglądała na taką, ktora ma jeszcze wiele do powiedzenia.
- Dzieci.. JESTEŚCIE JAK DZIECI! Głupie, rozpieszczone bachory! - krzyczała, a w oczach zaczęły wzbierać jej łzy. - Wy... nic nie potraficie... nie umiecie.. niczego zrobić dobrze. Wszystko... WY WSZYSTKO TYLKO PSUJECIE! - krzyk zamienił się w szloch, a łzy gęstymi strumieniami spływały po jej drobnej, zmęczonej twarzy. Cała się trzęsła. Przyjaciele czuli się zdezorientowani całą sytuacją, natomiast Natsu wyczulony na płacz swojej przyjaciółki instynktownie chciał rzucić się do niej by objąć ją i pocieszyć. Został jednak odepchnięty i obdarzony spojrzeniem, które zakuło go w serce.
- Nie dotykaj mnie... - wycharczała Lucy, łykając słone łzy. - Nie chcę... Nie chcę cię więcej widzieć! - wyszlochała, po czym wybiegła z gildii.
Każdego wmurowało w miejsce, gdzie aktualnie stał. Nikt nie rozumiał, co przed chwilą się wydarzyło. Dlaczego Lucy płakała? Dlaczego krzyczała? Czy ich bijatyka aż tak bardzo ją dotknęła i uraziła? Gray potarł dłonią bolące miejsce na głowie i skrzywił się patrząc w otwarte drzwi budynku, za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna.
- Raaany.... - mruknął - a ta co, ma okres?
Natsu zrobił zmieszaną minę. Usiadł po turecku wśród szczątków mebli, spuścił głowę i z większą niż zazwyczaj uwagą zaczął przyglądać się swoim palcom u rąk. Nie umknęło to czujnym oczom szkarłatnowłosej.
- Natsu - odezwała się, na co chłopak jak poparzony uniósł głowę i zaczął rozglądać się po sali w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Jednak Tytania była szybsza i stała już przed nim. - Ty wiesz, co jest z Lucy. Prawda?
Różowowłosy zarumienił się lekko i odwrócił wzrok.
- No więc... ja... no, bo... ekhm... - zaczął się motać, ale wyręczył go niebieski exceed który właśnie wleciał przed okno i wylądował na jedynym ocalałym stole.
- On się nie przyzna, dlatego ja powiem - odezwał się do zgromadzonych.
- Happy!
- Natsu zrobił Lucy krzywdę.
Na te słowa gildia rozbrzmiała szeptami, obrzucając ciekawymi spojrzeniami Salamndra, który po słowach przyjaciela zrobił się czerwony jak burak.
- Ty... ty... COOO?! - wykrzyknęła Erza, nakierowując swój miecz w kierunku chłopaka, na co on przerażony odskoczył. Tytania rzuciła się w jego stronę. - Ty idioto! Jeśli zrobiłeś jej ... coś... wbrew jej woli... - Erza zarumieniła się na samą myśl o tym. - TY GNOJU! ODETNĘ CI JAJA! - wrzasnęła, na co Natsu zrobił przerażoną minę.
- E- Erza, na listość boską! O-o czym ty mówisz?! Nigdy bym jej czegoś takiego nie zrobił! Nie jestem zwierzęciem, poza tym szanuję ją i nigdy... - zaciął się, nie chcąc powiedzieć za dużo. Tytania zatrzymała się a przed nią pojawił się Happy.
- To nie tak! - powiedział. - Skrzywdził ją w inny sposób.
Gray spojrzał na różowowłosego i syknął:
- Co ten idiota jej zrobił?
Happy również przeniósł wzrok na swojego przyjaciela. Miał smutne spojrzenie.
- Dalej, Natsu. Pochwal się.
Teraz już cała gildia zwróciła oczy w jego kierunku, oczekując odpowiedzi. Salamander westchnął ciężko.
- Spaliłem jej powieść. - wyrzucił z siebie, po czym opadł na podłogę i ukrył zawstydzoną twarz w dłoniach. - Powieść, którą zaczęła pisać dwa lata temu, po przystąpieniu do Fairy Tail. O naszych przygodach, problemach, walkach, przyjaciołach i wrogach, smutkach i szczęściu, łzach i śmiechu... Całe jej serce... spaliłem je. - wykrztusił.
Członkowie gildii stali zszokowani. Każdy wiedział, ile ta powieść znaczyła dla Lucy, ile pracy oraz serca włożyła w jej napisanie i jak dumna z tego była. Nie mogli uwierzyć, że Natsu mógł zrobić coś tak okropnego swojej najlepszej przyjaciółce. Zrozumieli, dlaczego dziewczyna tak się zachowywała i miała taki okropny humor. Była po prostu załamana.
Ciszę przerwał głos blondyna, siedzącego w kącie gildii, popijającego alkoholowy trunek.
- Natsu - odezwał sie Laxus. - Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ważna była to dla niej rzecz?
- Nie wierzę, że to zrobiłeś... - pokręciła głową Cana, idąc w ślady Laxusa popijając trunek.
Różowowłosy wiedział. Chciał ją przeprosić już wtedy, wyjaśnić, że to był wypadek. Ale właściwie co go usprawiedliwiało? Że grzebał w cudzych rzeczach? Że po raz kolejny zignorował zakaz Lucy? Wyrzuciła go wtedy ze swojego mieszkania, ale nie tak, jak zawsze, z uśmiechem na ustach. Tym razem była... zimna, oschła i załamana.... Płakała. I to on wywołał jej łzy. A przecież przysięgał sobie samemu, że będzie ją przed nimi bronił... By zawsze się uśmiechała... Miał nadzieję, że sparawa sama się wyjaśniła kiedy zobaczył Lucy wchodzącą wieczorem do gildii. Liczył na to, że atmosfera tam panująca ukoi jej smutek a wtedy on będzie mógł przeprosić ją za to, co zrobił. Dopiero jednak widząc ją całą drżącą, dławiącą się swoimi łzami zrozumiał, że zniszczył bardzo ważną i cenną dla niej rzecz. Nie mógł sobie tego darować, mimo, że nie miał złych intencji.
- Sądzę, że to był wypadek - odezwał się głos dochodzący ze szczytu schodów. Był to mistrz Makarov. - I sądzę, Natsu, że zrozumiałeś, co najlepszego zrobiłeś. - dodał, patrząc na chłopaka. - Czy ktoś wie, gdzie jest Lucy?
Happy podniósł łapkę.
- Aye! Kiedy wybiegła z gildii wyleciałem za nią. Jest nad rzeką niedaleko parku - powiedział szybko.
- Dziękuję Happy. Natsu, zbieraj tyłek i idź do niej. W tym wypadku nie zwrócisz jej utraconego skarbu, ale wypadałoby chociaż przeprosić. - mruknął. - Z kolei wy, dzieciaki - tu zwrócił się w stronę reszty - zachciało wam się bójek, więc teraz sprzątajcie ten syf. Za godzinę chcę tutaj widzicieć idealny porządek. W przeciwnym razie zamknę piwniczkę z alkoholem na miesiąc.
Chcąc nie chcąc każdy ruszył się z miejsca i zaczął sprzątać bałagan, jaki zrobili. Natsu tymczasem podnosił się z ziemi, z zaciętą twarzą kierując się w stronę wyjścia.
Musiał ją znaleźć. Nie darowałby sobie, gdyby prosto w oczy nie wyznał jej żalu za to, co zrobił.
Jednak to, co najbardziej go bolało, to jej pełne łez oczy. I to on je tam przywołał.
Nie miał jednak pojęcia, że za kilka godzin wypełnią się one czymś więcej niż tylko słoną cieczą. Miały pojawić się w nich ból, przerażenie i rozpacz...
C.D.N.
Kurde Natsu jak mogłeś?! Wredny cham... Biedna Lucy, straciła książkę :/ Z niecierpliwością czekam na dalszą część :D Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBiedna nie biedna, ona też zachowała się trochę jak suka :D Ale niech się Lucynka trochę pozłości, dalej będzie już tylko gorzej *tajemniczy uśmiech*
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam Cię cieplutko! <3
No więc tak... DAŁAŚ CZADU!!! One-Shot strasznie mi się spodobał, a to że Natsu zniszczył powieść Lucy... niewybaczalne. Tak się podjarałam, że aż dokończę rozdział u siebie. Proszę, proszę, proszę...dodaj szybko II część bo nie wytrzymam :D. No to co... pozostaje mi życzyć Ci weny :D. Daj z siebie wszystko !! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Twoja GuSia :D
hihihi :D cieszę się, że Ci się podoba. Ale najlepsze dopiero przed Tobą kochana! :D Więc cierpliwości, a na pewno zostanie wynagrodzona! Pozdrawiam! :*
UsuńBardzo fajny mogłaś zrobić krwawą żeź no, ale nażekać nie będe. Czekam z niecierpliwością na drugą część.
OdpowiedzUsuńWeeeeny~ <3